Za patrona tej książki można uznać Tukidydesa, autora Wojny peloponeskiej, od której zaczęła się historiografia w naszym współczesnym rozumieniu. Timothy Snyder przypomina, że grecki dziejopis stawiał sobie za cel odrzucenie kłamstw głoszonych na temat wojny przez przywódców walczących państw i opisanie ich rzeczywistych motywów. Innymi słowy: poszukiwanie prawdy, ukrytej za zasłoną propagandy. Taki sam jest cel autora The Road to Unfreedom: zrekonstruowanie rzeczywistego obrazu współczesności, przesłoniętego przez polityczne i medialne manipulacje, których efektem jest pozbawianie coraz większej liczby Europejczyków i Amerykanów zdolności do rozumienia otaczającego ich świata i dokonywania wolnych wyborów.
Amerykański historyk, profesor Yale University, długo dochodził do swej współczesnej roli: autora, który – podobnie jak kiedyś Tukidydes – stara się odnaleźć w całym powikłaniu i chaosie teraźniejszości istotny sens tego, co się dzieje, a przy tym pokazać korzenie tych zjawisk sięgające poprzednich dziesięcioleci. Pierwsze książki Snydera dotyczyły bardziej odległych czasów: współistnienia na przestrzeni kilku stuleci, poczynając od epoki wczesnonowożytnej, narodów Europy środkowo-Wschodniej (The Reconstruction of Nations: Poland, Ukraine, Lithuania, Belarus, 1569–1999) czy polskiego działacza i myśliciela socjalistycznego aktywnego na przełomie XIX i XX wieku (Nationalism, Marxism, and Modern Central Europe: A Biography of Kazimierz Kelles-Krauz).1 światową sławę zyskał dzięki pracy o nazistowskim i stalinowskim ludobójstwie lat trzydziestych i czterdziestych (Bloodlands: Europe Between Hitler and Stalin).2 Przeważały bardzo pozytywne oceny podkreślające rozmach analizy, wykorzystywanie źródeł w niezliczonej liczbie języków, talent literacki. Wywołała ona też kontrowersje, zwłaszcza w Niemczech, gdzie wciąż stawianie na jednej płaszczyźnie zbrodni nazistowskich i komunistycznych może być uznawane za zagrożenie dla historycznej wyjątkowości Zagłady żydów. W dalszym ciągu była to jednak refleksja historiograficzna, zajmująca się przeszłością. Krok w kierunku współczesności Snyder wykonał w kolejnej książce, paradoksalnie poświęconej Holokaustowi (Black Earth: The Holocaust as History and Warning).3 Kończyła się ona ostrzeżeniem, że ludobójstwo na wielką skalę może się powtórzyć, a doprowadzić do niego może zagrożenie głodem i rywalizacja o kurczące się zasoby.
To jednak dopiero zwycięstwo Donalda Trumpa w 2016 r. sprawiło, że historyk z Yale podjął próbę zdiagnozowania naszej współczesności, a jednocześnie prześledzenia historycznej drogi, która nas do niej zaprowadziła i mechanizmów, które sprawiły, że w coraz większej liczbie krajów demokratyczne instytucje chwieją się, a nawet upadają pod populistyczną i autorytarną presją. Najpierw opublikował esej On Tyranny: Twenty Lessons from the Twentieth Century,4 a w rok później The Road to Unfreedom, w której połączył wątki dotyczące Ameryki, Rosji i Europy.
Z jednej strony jest to erudycyjna analiza historyczna sięgająca Rusi Kijowskiej we wczesnym średniowieczu czy rosyjskich filozofów polityki z pierwszych dziesięcioleci XX wieku, praktycznie nieznanych w zachodnim kręgu kulturowym. Z drugiej, pisany z pasją traktat polityczny, na którym ślad odciskają wszystkie współczesne doznania autora, ludzie, których spotyka na swojej drodze, wiadomości, z którymi jest konfrontowany. Jednym słowem, cały rozedrgany puls przeżywanej chwili. Porządkują go dwie osie, których przecięcie według Snydera wyznacza sens najważniejszych wydarzeń ostatnich dziesięcioleci: „polityka nieuchronności” (politics of inevitability) i „polityka wieczności” (politics of eternity). Ta pierwsza oddaje nastawienie większości społeczeństw Zachodu, począwszy od lat pięćdziesiątych XX stulecia, w epoce powojennej prosperity, triumfu liberalnej demokracji, kapitalizmu, państwa dobrobytu, integracji europejskiej i współpracy transatlantyckiej, które opierało się na
poczuciu, że przyszłość jest po prostu kontynuacją teraźniejszości, że prawa rozwoju są znane, że nie ma alternatywy i dlatego też właściwie nie pozostaje nic do zrobienia. W amerykańskiej kapitalistycznej wersji tej opowieści natura dała nam rynek, który dał nam demokrację, a ta ostatnia dała nam szczęście. W wersji europejskiej tej opowieści historia stworzyła naród, który z wojny wyciągnął lekcję, że pokój jest dobry i dlatego wybrał współpracę i dobrobyt.5
Ta wizja bezalternatywnej polityki nabrała jeszcze siły i triumfalizmu w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego i bankructwa komunizmu jako światowej ideologii stanowiącej alternatywę dla wartości Zachodu.
Europejczycy zajęli się budową Unii Europejskiej w 1992 r. Amerykanie stwierdzili, że klęska narracji komunistycznej potwierdza prawdziwość narracji kapitalistycznej. Amerykanie i Europejczycy przez ćwierć wielu po upadku komunizmu powtarzali sobie te zapewnienia o „nieuchronności” i w ten sposób wychowali pokolenie «milenialsów» całkowicie pozbawione historii.6
Snyder nie wymienia wprost teorii Francisa Fukuyamy o „końcu historii”7, niezwykle popularnej i wpływowej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, ale to właśnie te poglądy są dla niego najwyraźniej symbolem intelektualnej i politycznej pułapki, w której znalazł się demokratyczny Zachód. Przekonanie o „końcu historii”, rozumianym jako nieodwołalny triumf liberalnej demokracji i kapitalizmu, rzekomo pozbawionych rzeczywistych politycznych i ideowych alternatyw, uczyniło zachodnich Europejczyków i Amerykanów bezbronnymi, gdy niespodziewanie pojawiły się zagrożenia dla ich sposobu życia i wartości, na których był zbudowany. Zapomniano lekcje wojny, ludobójstwa, faszyzmu i komunizmu. Nie sądzono, że mogą one powrócić w innych zupełnie kostiumach, posługując się najnowocześniejszymi medialnymi technologiami, wykorzystując pustkę, bezrefleksyjność i dezorientację wytworzone przez „politykę nieuchronności”. Jej miejsce zaczynała zajmować, jak pisze Snyder, „polityka wieczności”, odrzucająca demokratyczny pluralizm i prawo wyboru, oferująca uporządkowaną, jednowymiarową wizję świata, z jednoznacznym obrazem wroga.
Jej współczesna wersja narodziła się w Rosji Putina i stąd promieniowała na kolejne kraje, najpierw w Europie, następnie dosięgając Stany Zjednoczone. Fascynująca analiza jej narodzin i ekspansji stanowi główną treść The Road to Unfreedom. Punktem zwrotnym były według Snydera sfałszowane wybory parlamentarne w 2011 r. i prezydenckie w 2012 r., po których Putin odszedł od respektowania demokratycznych reguł gry nawet w ich ułomnym, rosyjskim i postsowieckim wydaniu i rozpoczął konsekwentną budowę autorytaryzmu. Jednocześnie podjął na wielką skalę politykę rozbijania spoistości Unii Europejskiej przez wspieranie w jej łonie skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych, a nawet faszystowskich ruchów. Częścią tych działań było wsparcie dla organizacji działających na rzecz Brexitu, a kulminacją – wielka polityczno-medialna operacja wpływania na amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 r. i doprowadzenie do elekcji Donalda Trumpa.
Udział Rosji w tej kampanii prezydenckiej, a także powiązania między Trumpem i jego ludźmi a Kremlem, były już dokładnie opisywane, m.in. przez amerykańskich dziennikarzy. Snyder oferuje jednak coś znacznie więcej: rekonstruuje wcześniejsze etapy polityki Putina, a także pokazuje źródła ideowe, do których się ona odwołuje. Ten ostatni wątek jest najmniej znany opinii publicznej, zwłaszcza w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Kluczowe znaczenie miała myśl filozofa Iwana Iljina, który po rewolucji bolszewickiej opuścił Rosję i do śmierci w 1954 r. mieszkał i pisał na emigracji. Był zafascynowany Mussolinim, a następnie Hitlerem. Uważał, że ten ostatni będzie zbawcą Rosji i świata od bolszewizmu. Iljin stworzył dziwaczną ideologię, która łączyła wątki faszystowskie i nazistowskie z chrześcijaństwem. Przepowiadał, że po odrzuceniu komunizmu Rosja, opierająca się na prawosławiu i jedynowładztwie charyzmatycznego wodza, będzie miała do odegrania dziejową rolę zbawienia reszty Europy, uwolnienia jej od dekadencji, liberalizmu, indywidualizmu, ateizmu. Po upadku Związku Radzieckiego zaczęto wydawać w Rosji dzieła zapomnianego filozofa, ale jego prawdziwy renesans nastąpił dopiero z początkiem ery Putina. Ten ostatni sprowadził prochy Iljina i przeprowadził z pompą ich ponowny pochówek w Moskwie w 2005 r. Cytował go w wielu ważnych przemówieniach, wskazywał jako największy intelektualny autorytet. W krótkim czasie Iljin zyskał popularność w kręgu kremlowskiej elity i rosyjskiej oligarchii, nawet stał się kimś w rodzaju oficjalnego patrona klasy rządzącej. W 2014 r. członkowie putinowskiej partii Jedna Rosja, a także wszyscy rosyjscy urzędnicy, otrzymali od kremlowskiej administracji dzieła zebrane Iljina.
Nie wiemy rzecz jasna, na ile ta fascynacja faszystowską myślą Iljina udzieliła się naprawdę Putinowi i jego otoczeniu, a na ile była dogodnym narzędziem legitymizującym autorytarną politykę wewnętrzną i coraz silniejszy antyzachodni kurs w wymiarze międzynarodowym. Snyder też nie próbuje odpowiedzieć na to pytanie, kreśli jednak barwne portrety wielu wpływowych postaci z kręgu Putina głoszących otwarcie faszystowskie poglądy (m.in. Aleksandra Dugina, Siergieja Głazjewa). Gdy uświadomimy sobie te ideologiczne konotacje, łatwiej będzie zrozumieć konsekwentną politykę wspierania – politycznego, finansowego, propagandowego – przez państwo rosyjskie niezliczonych ruchów skrajnej prawicy w Europie Zachodniej, o wyraźnych korzeniach neofaszystowskich i neonazistowskich, by wymienić tylko niektóre z nich: Front Narodowy we Francji, Alternatywę dla Niemiec czy Austriacką Partię Wolnościową. Wspólna platforma ideowa ułatwiała współpracę ze środowiskami stawiającymi sobie za cel rozbijanie od środka Unii Europejskiej i osłabianie demokratycznych instytucji. Snyder dostarcza niezliczonych dowodów na temat tego wsparcia płynącego z Kremla i to jedna z najsilniejszych stron dokumentacyjnej warstwy The Road to Unfreedom. Pieniądze płynęły z Rosji szerokim strumieniem, liderzy antysystemowej prawicy byli zapraszani i fetowani na Kremlu, a skuteczną tubą propagandową była nadająca w języku angielskim telewizja Russia Today (RT). Ta ostatnia m.in. zaangażowała się w 2016 r. na wielką skalę we wspieranie głosowania za Brexitem. Potrafiła też wykreować realne wydarzenia na podstawie fake newsów, jak na przykład wtedy, gdy przez kilka dni nagłaśniała nieprawdziwą informację, że mieszkająca w Berlinie trzynastoletnia dziewczynka rosyjskiego pochodzenia została porwana i zgwałcona przez muzułmańskich imigrantów. Doprowadziło to do ulicznych demonstracji niemieckich grup antyimigracyjnych i neonazistów.
Wielkim sprawdzianem dla putinowskiej neoimperialnej i antyzachodniej polityki była agresja na Ukrainę w 2014 r. Stworzona dla niej osłona propagandowa pokazywała cały arsenał środków kremlowskiej propagandy; z jednej strony jej skuteczność – zwłaszcza w odniesieniu do części zachodniej opinii publicznej nieprzyjmującej do wiadomości oczywistych faktów o wkroczeniu rosyjskich oddziałów wojskowych na Ukrainę, z drugiej – granice jej oddziaływania. Ostatecznie Ukraińcy obronili swoją niepodległość i w większości nie chcieli stać się częścią rosyjskiej Euroazji – antyzachodniej, autorytarnej, odwołującej się do faszystowskich idei Iljina. Snyder błyskotliwie pokazuje paradoksy rosyjskiej machiny wojenno-propagandowej. Na Ukrainę Kreml skierował polityków i ludzi służb specjalnych, znanych z nacjonalistycznych, a nawet faszystowskich poglądów. Mieli oni oderwać wschodnią i południową część najechanego kraju, stworzyć z niej Noworosję, która weszłaby w skład Federacji Rosyjskiej. Gdyby udało się zrealizować taki scenariusz, pozostała po rozbiorze część Ukrainy byłaby słabym, zależnym od Rosji państwem, w którym siły prozachodnie utraciłyby władzę. W celu zdyskredytowania stawiających opór Ukraińców rosyjska machina propagandowa starała się przedstawić ich jako skrajnych nacjonalistów, faszystów i nazistów popełniających na masową skalę zbrodnie wojenne. Jak zauważa autor The Road to Unfreedom, prawdziwi rosyjscy faszyści sięgali po hasła antyfaszyzmu i nieustannie przywoływali najważniejsze dla wszystkich Rosjan i większości innych narodów dawnego Związku Radzieckiego doświadczenie historyczne.
Dla wielu młodych rosyjskich mężczyzn interwencja na Ukrainie odbywała się w wyobrażonym 1941 roku., w duchu pamięci chwalebnej obrony Związku Radzieckiego przed nazistowskimi Niemcami przez ich dziadków. Telewizja wzmacniała tę perspektywę poprzez ciągłe przywoływanie słów kojarzących się z wielką wojną ojczyźnianą… Po kolejnych interwencjach zbrojnych na południowowschodniej Ukrainie Rosjanie kazali schwytanym jeńcom publicznie maszerować, naśladując upokarzające parady niemieckich żołnierzy, które organizował Stalin.8
Niekiedy historia powtarzała się już tylko jako farsa, jak w tym przypadku: „Ukraińscy obywatele, którzy wybrali walkę po stronie Rosjan, ukradli z pomnika czołg z czasów II wojny światowej (jego silnik działał, gdyż został rok wcześniej wyremontowany na potrzeby udziału w defiladzie.”9
A jednak rosyjski plan w odniesieniu do Ukrainy nie powiódł się. Zadecydował o tym wybór tysięcy – na ogół młodych – Ukraińców, którzy gotowi byli walczyć i ginąć za możliwość wyboru swojej przyszłości, najpierw na Majdanie w Kijowie, gdy demonstrowali przeciwko prorosyjskim rządom prezydenta Janukowycza, a wkrótce potem broniąc swojego kraju przed rosyjską inwazją. Książka Snydera jest hołdem właśnie dla nich, wymienia w niej wielu ludzi, którzy oddali życie za swoje ideały. Udało im się powstrzymać rozpędzoną machinę rosyjskiego imperializmu i „polityki wieczności”, której istotą jest właśnie odbieranie możliwości wyboru. W The Road to Unfreedom odnajdziemy też rozczarowanie autora tym, że podobnie silnego oporu nie stawiają ani zachodni Europejczycy ani Amerykanie konfrontowani z podobnymi, choć mniej dostrzeganymi i rozpoznanymi wyzwaniami.
To, co Putinowi nie udało się na Ukrainie, zrekompensował sobie zwycięstwem w Stanach Zjednoczonych, walnie przyczyniając się do triumfu „rosyjskiego kandydata” Donalda Trumpa. Nie ma potrzeby przytaczać w tej recenzji ogromnej ilości informacji zgromadzonych przez Snydera o powiązaniach Trumpa i jego otoczenia z ludźmi Kremla, ani też o skali rosyjskiego zaangażowania w tamtą kampanię prezydencką. W ciągu ostatniego roku informowały o tym obszernie i wnikliwie amerykańskie i europejskie media, a w Stanach toczy się dochodzenie specjalnego prokuratora Roberta Muellera, które w każdej chwili może ujawnić nowe fakty.10 Snyder zwraca uwagę na obecność także wątków ukraińskich w tej układance. Powszechnie wiadomo, że szef kampanii Trumpa Paul Manafort był wcześniej doradcą prorosyjskiego prezydenta Janukowycza obalonego w wyniku protestów na kijowskim Majdanie. Drugi fakt jest znacznie mniej znany: łudzące wręcz podobieństwo flagi Konfederacji z czasów wojny secesyjnej, współcześnie symbolu używanego przez białych supremacjonistów, rasistów, neonazistów, i flagi Noworosji, czyli tworu państwowego, który miał powstać na trupie Ukrainy. Wielu z nich, jak przypomina Snyder, wspierało publicznie agresję Putina, występowało w telewizji RT.
Dodać mogę jeszcze jedno historyczne skojarzenie, które nawiedzało mnie, gdy czytałem o rosyjskich śladach wokół Trumpa. W okresie apogeum amerykańskich lęków przed komunistyczną infiltracją powstał słynny film The Manchurian candidate (Przeżyliśmy wojnę, 1962 r.) wyreżyserowany przez Johna Frankenheimera. Były amerykański żołnierz walczący w Korei, który po powrocie do kraju robi wielką karierę polityczną, okazuje się marionetką sterowaną przez Chińczyków i Sowietów. Film był na tyle popularny, że w 2004 r. Jonathan Demme nakręcił jego remake – tym razem żołnierz był weteranem wojny w Iraku, a za sznurki pociągały wielkie korporacje zmierzające do przejęcia kontroli nad amerykańską demokracją. Wraz z Trumpem ten motyw kultury masowej, oddający zarazem jeden z lęków zbiorowej wyobraźni Amerykanów, przeobraził się – taki wniosek płynie z wywodów Snydera – w rzeczywistość.
Historyk z Yale podsuwa też tropy, które mają wyjaśniać, dlaczego właśnie w tych dwóch krajach – Rosji i Stanach Zjednoczonych – powstał tak dogodny grunt dla triumfu prawicowego ekstremizmu, manipulacji, kłamliwej propagandy i fake newsów, które mogą wpływać na najważniejsze rozstrzygnięcia. Odpowiadają za to drastycznie pogłębiające się nierówności społeczne i wzrost pozycji finansowej oligarchii, która przejmuje faktyczną kontrolę nad procesami wyborczymi i politycznymi. Demokratyczne instytucje stają się fasadowe, w coraz mniejszym stopniu zdolne są do wyrażania rzeczywistych poglądów i potrzeb szerokich rzesz wyborców. Zarówno w odniesieniu do Rosji, jak i Stanów Zjednoczonych w ostatnim ćwierćwieczu, nie jest to diagnoza nowa. Analiza Snydera – przede wszystkim dotycząca jego własnego kraju – jest jednak bardzo sugestywna ze względu na nagromadzenie danych, a jednocześnie niezwykle pesymistyczna. Trump zdołał wykorzystać lęki tej części białych Amerykanów z klasy średniej i niższej, którzy żyli w poczuciu zagrożenia deklasacją i mieli wrażenie, że w coraz mniejszym stopniu kontrolują swój własny los. Pozbawieni wykształcenia i wiedzy o świecie, okazywali się podatni na zalew kłamliwej propagandy – w dużej mierze, jak dzisiaj już wiemy, płynącej z Rosji. Szczególnie przygnębiające są te fragmenty The Road to Unfreedom, w których pokazana jest korelacja między głosowaniem na Trumpa a opioidami (opioids), które w niektórych regionach (jak Wirginia Zachodnia) stały się w ostatnim dziesięcioleciu prawdziwa plagą społeczną porównywalną z twardymi narkotykami nieco wcześniej niszczącymi populacje – zwłaszcza jej czarną i latynoską część – wielkich miast.
Snyder zajmuje się też Polską, którą bardzo dobrze zna i gdzie spędza wiele czasu, jako największym z państw Unii Europejskiej, w których instytucje demokratyczne nie tylko znalazły się pod silnym naporem prawicowych ruchów autorytarnych, ale zostały już w dużym stopniu przez nie przejęte i podporządkowane jednej partii, odrzucającej liberalne reguły gry. The Road to Unfreedom zaczyna się od osobistego wspomnienia momentu, gdy do autora dotarła wiadomość o katastrofie polskiego prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Był to rzeczywiście istotny punkt zwrotny – nie tylko tragedia, w której zginął prezydent kraju i znaczna część elity państwowej, ale także silna pożywka dla rozwoju spiskowych teorii, które przyczyniały się do erozji zdrowego rozsądku, obniżenia zaufania do klasy rządzącej i instytucji demokratycznych. Teoria o zamachu i zamordowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na polecenie Putina (w niektórych wersjach: we współdziałaniu z premierem polskiego rządu Donaldem Tuskiem) mobilizowała twardy elektorat prawicowo-populistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość, przyczyniając się do podwójnego zwycięstwa tego ugrupowania w prezydenckich i parlamentarnych wyborach w 2015 r. Można ją porównać z fake newsami, które przytacza Snyder, wykorzystywanymi przez republikanów i sztab Trumpa, często rozpowszechnianymi przy udziale Rosjan: m.in. o tym, że Barack Obama jest muzułmaninem urodzonym poza terytorium Stanów Zjednoczonym (a więc urząd prezydenta sprawuje nielegalnie), że Hillary Clinton i jej otoczenie są częścią rozgałęzionej siatki pedofilskiej.
Chociaż teoria o zamachu smoleńskim miała ostrze antyrosyjskie, wyniosła do władzy siły, które podjęły działania będące – jak przekonuje Snyder – w interesie Putina. Prowadziły one od destrukcji demokracji w jednym z największych krajów Unii Europejskiej, jego postępującej izolacji w ramach tej wspólnoty i tym samym przyczyniały się do pogłębiania jej kryzysu. Autor The Road to Unfreedom wskazuje liczne rosyjskie ślady odciśnięte na tej polityce. Nie są one tak jednoznaczne jak w przypadku Trumpa i jego ludzi, niemniej jednak układają się w bardzo niepokojący obraz, który uprawdopodobnia tezę o rosyjskiej ingerencji także w Polsce. Antoni Macierewicz, jeden z najbardziej radykalnych polityków w obozie Prawa i Sprawiedliwości i główny rzecznik teorii o rosyjskim zamachu w Smoleńsku, jako minister obrony narodowej przeprowadził rozległą czystkę wśród polskiej generalicji, anulował kontrakty na dostawy nowoczesnego sprzętu wojskowego, doprowadził armię do stanu chaosu. Udało się zrekonstruować wiele nici łączących ludzi z najbliższego otoczenia Macierewicza z kręgiem wokół Putina, licznymi instytucjami i środowiskami bliskimi Kremlowi. Teraz już wiemy na ten temat znacznie więcej niż Snyder w momencie pisania The Road to Unfreedom, ponieważ w Polsce ukazały się dwie dobrze udokumentowane książki, będące efektem śledztw dziennikarskich.11 Liczne rosyjskie ślady wiążą się też z aferą podsłuchową z 2014 r., w ramach której nielegalnie nagrano w warszawskich restauracjach polityków Platformy Obywatelskiej. Ujawnienie tych nagrań poważnie osłabiło tę proeuropejską i budującą silną pozycję Polski w Unii Europejskiej partię, przyczyniło się do jej klęski w wyborach w 2015 r. i utraty władzy. I znowu śledztwo dziennikarskie ujawniło na ten temat wiele nowych faktów, których Snyder nie mógł jeszcze znać.12 Zadedykował on swoją książkę reporterom, mając na myśli głównie tych, którzy pisali prawdę o Rosji i Ukrainie, często ponosząc związane z tym duże ryzyko osobiste. W polskim przypadku nie jest ono jeszcze porównywalne, ale bez ich pracy demokracja byłaby znacznie bardziej bezbronna.
Przypadek Polski jest bardzo ważny i ciekawy także z punktu widzenia, że mimo wszystko nie da się go wpisać w wyjaśnienia Snydera tłumaczące załamywanie się demokracji w Rosji i Stanach Zjednoczonych. Po 1989 r. doszło do bezprecedensowego w polskiej historii długiego okresu wzrostu gospodarczego, awansu cywilizacyjnego i podniesienia poziomu życia zdecydowanej większości społeczeństwa. Nie powstała tu oligarchia finansowa w jakikolwiek sposób porównywalna z rosyjską czy amerykańską, a nierówności społeczne nie są większe niż w większości „starych” krajów Unii Europejskiej. Czynnik rosyjski, tak istotny w przypadku zwycięstwa Trumpa, nie był w Polsce decydujący dla zwycięstwa sił antydemokratycznych i antyeuropejskich. Wydaje się, że ważniejsze okazały się czynniki kulturowe: konserwatyzm większości społeczeństwa i zwłaszcza Kościoła katolickiego, zmęczonych modernizacją i zaniepokojonych napływem z Zachodu nowych wzorów życiowych. Tę lęki okazały się stosunkowo łatwe do zmobilizowania i instrumentalizacji, m.in. poprzez hasła antyimigracyjne podnoszone w momencie ogromnego napływu uchodźców do Europy.13 Z kolei ta część społeczeństwa, która opowiadała się za liberalną demokracją i otwartą, inkluzyjną wspólnotą obywatelską, wykazała się biernością i niskim zaangażowaniem politycznym, najwyraźniej przyjmując status quo za oczywiste i nienaruszalne. I tu jednak rację ma Snyder, gdy wskazuje na samobójczą rolę „polityki nieuchronności” i mentalności, którą wytworzyła – rozbrajającej zwolenników wolności, utwierdzającej w złudzeniu, że bezpieczny, liberalny porządek jest nienaruszalny.
Z wywodów Snydera, ale także z egzegezy polskiego przypadku, płynie wniosek o kruchości demokracji i wolności. Jeszcze bardziej pesymistycznie może nastrajać to, że nie widać rzesz ich obrońców. W Polsce, jak wynika z badań socjologów, występuje szerokie poparcie społeczne dla autorytarnej i ksenofobicznej polityki, a przywiązanie do wartości demokratycznych okazuje się płytsze niż wydawało się jeszcze dziesięć lat temu.14
Gdzie więc poszukiwać źródeł nadziei? Dla Snydera kluczową sprawą, tlenem, bez którego demokracja nie przeżyje, jest prawda. Dlatego zadedykował swoją książkę reporterom, a za swojego mistrza uważa Tukidydesa. Potrzebni są jednak jeszcze ludzie, którzy w imię prawdy – i wolności – będą gotowi podjąć najwyższe ryzyko i wiele poświęcić. Jak Ukraińcy, najważniejsi bohaterowie The Road to Unfreedom, którym udało się powstrzymać napór „polityki nieuchronności” i obronić swój kraj.